Powiem Wam, że sama już nie wiem, czy ta sprawa powinna mnie wkurzać, czy śmieszyć Jak tak teraz sobie pomyślę, to chyba mnie już bawi, ale fakt-faktem jest taki, że wcześniej byłam mocno poirytowana. O czym będzie mowa? O naszym meblarzu, który rok już ma problem, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Przykre przygody z nim w roli głównej zapewne część z Was pamięta. Dla tych niewtajemniczonych - link https://romanosie.mojabudowa.pl/?id=70833 (miłej lektury!). Generalnie był montaż, potem poprawki i poprawki poprawek (tak, tak - dokładnie to chciałam napisać). Oprócz tego, że panu meblarzowi zabrakło fachowości i termnowości, zabrakło mu jeszcze jednej rzeczy: honoru. Ale może zacznę od początku.
Kochani! Zwykle nie bywam pamiętliwa, ale... ta farsa trwa już za długo. Oficjalnie więc:
OSTRZEGAM WSZYSTKICH PRZED PANEM O., Z FIRMY ZE SKIERNIEWIC PRODUKUJĄCEJ MEBLE NA WYMIAR!!! PAN TEN OFERUJE SWOJE PRODUKTY M.IN. NA SOCHACZEWSKIM BAZARKU!!
Publicznie nie podam ani jego nazwiska, ani nazwy firmy - choć powinnam. Zainteresownych tym, kogo unikać - proszę o kontakt na priv.
To, że spieprzył nam meble kuchenne - jakoś przetrawiłam. Argumenty typu "ale przecież odprysk jest wewnątrz szafki" - jakoś nie bardzo do mnie trafiały, ale w końcu machnęłam ręką. Gdy zamontował nam blat, który nie był nasz, przyznał się do błędu dopiero wtedy, gdy przeczytał umowę, którą z nim - dzięki Bogu - podpisaliśmy. Wcześniej wrzeszczał, że "przecież taki sobie blat wybrałam". Na poprawki meblarskie czekałam długo. Za długo. Wtedy nie wyobrażałam sobie mieszkać bez mebli kuchennych - ale po dalszych perypetiach już wiem, że teraz kazałabym ściągać i zabierać mu wszystkie meble - za niezgodność z umową. Teraz została jedna mała rzecz do zrobienia. To znaczy - rzecz jest całkiem spora, tylko dziura, którą widać z salonu, po złym docięciu płyty od barku, jest niewielka. Niewielka - ale w oczy razi. Gdy pan meblarz robił u nas poprawki poprawek, sam, dobrowolnie zaproponował wymianę tej płyty, którą samodzielnie źle sobie zwymiarował. Ba! Podpisał nawet stosowne zobowiązanie, że naprawi usterkę w ciągu dwóch tygodni. Bo to dla niego "sprawa honoru" i ponieważ wcześniej "zachował się jak świnia" (przez grzeczność nie śmiałam zaprzeczyć) to na koniec współpracy chce zostawić po sobie dobre wspomnienie... No cóż... Znów się nie udało. A mija szósty miesiąc od terminu, w którym usterka miała być naprawiona. Najpierw przestał odbierać ode mnie telefony. Zaczęłam więc pisać SMS-y, uświadamiając mu, że nieodbieranie telefonów w przypadku podpisanego zobowiązania to zła strategia. Dostałam odpowiedź, że on przeprasza, że "sprawa honoru", że on to na pewno zrobi, tylko że... musi UKRAŚĆ TĘ PŁYTĘ Z ZAKŁADU!!! BO INACZEJ BĘDZIE STRATNY!!! Kochani! On mi w SMS-ie takie rzeczy napisał!!! Uwierzcie mi: ja naprawdę przez chwilę zastanawiałam się, czy mnie wzrok nie myli!!! Mielibyście tupet??? W końcu przestał odbierać i odpisywać. We wrześniu przeszłam się na bazarek w Sochaczewie, w nadziei, że go spotkam. Nie spotkałam. Zamieniłam tylko kilka słów z jego pracownikami - zresztą bardzo miłymi, młodymi ludźmi, którzy stwierdzili, że "do takich sytuacji są przyzwyczajeni", bo ja "nie pierwsza i nie ostatnia z pretensjami". W końcu jeden z pracowników wykręcił ze swojego telefonu numer do O. i... ten odebrał! Znów przepraszał. Tym razem, że... nie udało się ukraść... No i jak? Śmiać się? Czy wkurzać?
Słowem podsumowania:
JEŚLI CHCECIE MIEĆ SWOJE "NEVER ENDING STORY" Z MEBLARZEM-ZŁODZIEJEM-OSZUSTEM JEŚLI ZALEŻY WAM NA WSPÓŁPRACY PEŁNEJ ADRENALINY I ZSZARGANYCH NERWÓW, JEŚLI CHCECIE SPRAWDZIĆ, JAK DUŻE WYSTĘPUJĄ W WAS POKŁADY CIERPLIWOŚCI - MOGĘ POLECIĆ FIRMĘ KRZAK NALEŻĄCĄ DO PANA O. ZE SKIERNIEWIC.
JEŚLI ZAŚ SZUKACIE KOGOŚ UCZCIWEGO, RZETELNEGO I PROFESJONALNEGO - Z CAŁEGO SERCA DOBRZE WAM RADZĘ - SZUKAJCIE GDZIE INDZIEJ!!!