Fotorelacja z postępów na poddaszu
Siedzę na kanapie z laptopem na kolanach. Z góry dochodzą do mnie odgłosy chrobotania i pojedynczych stuknięć - to p. Andrzej naciąga płyty k-g. Tuż obok - na fotelu - Lusia leniwie śni o myszach chyba, bo co chwilę pochrapuje i przebiera łapkami. Patrzę za okno... pogoda nie napawa optymizmem: wieje, pada, brrr... I sama nie wiem, czy to zima żegna się z nami roniąc łzy, czy to wiosna przywdziała szaro-burą, nietwarzową sukienkę... A mnie się marzą nieśmiałe pocałunki złotych promieni słońca, świergot ptaków, zapach trawy i świeża zieleń wokół! Przenoszę wzrok na kuchnię... hmmm... wygląda coraz ładniej, coraz bardziej domowo, w głowie powstają nowe pomysły na jej aranżację: firanka podgapiona u Marty-wlasneniebo, półka, na której poustawiam pękate słoiki z pysznościami w środku... Trzeba zacząć wiercić dziurę w brzuchu Mężowi - oj! Nudzić to my się jeszcze długo nie będziemy... Wzrok wędruje po salonie... przez głowę przebiega myśl, że wiele jeszcze pracy przed nami, ale każda następna gotowa rzecz przybliża nas ku końcowi. Usta powoli układają się w błogi uśmiech - dobrze mi tutaj, nawet bardzo! To nic, że jeszcze kurz, że docierki, hałasy - nie zamieniłabym tego na nic innego!
Wczoraj wieczorem urządziliśmy sobie "wycieczkę" na poddasze. Pokoje - już z płytami naciągniętymi klejem. Reszta pokropkowana - dziś "piegi" zostaną zniwelowane. A potem - wielkie docieranie i znów wszędobylski kurz! Ech - jakoś się przemęczę Na razie wygląda to tak:
- pokoik nad salonem - drugi, nad kuchnią - jest w podobnym stanie, ale z powodu braku światła - zdjęcie nie wyszło, więc uwierzcie, proszę, na słowo
- duża sypialnia - widok z garderoby
- "zaospowany" korytarzyk przy schodach
- oraz taka sama - garderoba, która, oświetlona i jasna, wydaje się być większa niż ta, którą zapamiętałam z ostatniej w niej bytności! Ba! Małżonek już ma zaplanowane, gdzie jaka zabudowa w niej będzie, gdzie drążki na wieszaki itp. - zapowiedział, że sam wszystko zrobi, bo wszystkie nerwy przeznaczone na meblarzy, już wyczerpał
Tam w głębi, przesłonięte żółtą folią, to wejście na stryszek nad garażem. Docelowo będą tam zrobione drzwi na wymiar, póki co - będą zrobione drzwi z płyt k-g - na razie wystarczą Mamy też wyprowadzone kabelki na oświetlenie naszego składowiska ciuchów - o , tutaj sobie "idzie":
Poza tym Mąż dokonał przede mną prezentacji schodów strychowych. Oto i one w całej okazałości:
W trosce o to, żeby nic się pod naszym ciężarem nie oberwało i żebyśmy nie "pofikli" z nich na łeb, na szyję - Bartek zamontował dość dużą ilość śrub - możemy czuć się bezpiecznie:
Na poddaszu rozgościła się też spiro-rura, która będzie tu rozprowadzać ciepło z kominka - na razie dynda bezwiednie przy kominie:
To tyle po "obchodzie" na poddaszu. Teraz będę znowu chwalić mojego Męża, który zamontował mi w kuchni pewne udogodnienie, jakim jest podszafkowe oświetlenie blatów - bardzo dobra rzecz! Koniec z zasłanianiem sobie plecami światła z lampy sufitowej! Teraz na pewno nie pomylę pomidora z jabłkiem na ten przykład
Na dziś to wszystko! O kolejnych postępach - i tych małych, i tych dużych - postaram się informować na bieżąco! Trzymajcie się cieplutko, w ten zapłakany dzień! :*