Nowy lokator w kotłowni!
Szyszuniu Kochana! Dziękuję za motywację do klejnego wpisu! Cmok, cmok :* :*! W weekend nawet na pięć minut nie pojechałam do Lapiska, bo cały mój czas wolny poświęciłam na doprowadzenie naszego gniazdka do stanu używalności (czym bliżej do przeprowadzki, tym mniej weny do sprzątania w naszym ciasnym mieszkanku) oraz na rozliczeniu VAT-u budowlanego (cały 2010 wklepany, no i nawet uszczknęłam trochę faktur z 2011 - przed końcem roku wniosek powędruje sobie do US - kasa potrzebna od zaraz!!! )
Dlatego opublikowane teraz zdjęcia będą cieplutkie, bo... robione dokładnie kilka godzin temu Zacznę może od naszego salonu, którego podłoga nabrała kształtów niemalże ostatecznych. Nieśmiało przyznam, że... napatrzeć się na nią nie mogę! I ta fala! Ja wiem, że za brak skromności ląduje się w ogniu piekielnym, ale... no cóż!!! Pięknie nam to wyszło!!! Bo ojców sukcesu jest kilku: ja i Radek - wybraliśmy płytki, mój Brat, Wojtek - narysował falę, którą wskazałam palcem jako tę właściwą, no i - oczywiście - Bartek, który wykonał to, co najważniejsze, czyli położył gres we właściwy sposób. I teraz nasz salon prezentuje się cu-do-wnie!!! Sami spójrzcie:
Korytarzyk przy schodach również ukazał się w nowej "szacie"
Wszystko nabiera wyrazu, układa się w całość... a jeszcze rok temu wydawało mi się, że do takiego etapu to ho, ho i jeszcze trochę!
W kotłowni zamieszkał nowy mieszkaniec, który będzie stał na straży domowego ogniska, czyli... dbać będzie o to, żeby nam tyłki nie marzły i żeby ciepła woda z kranów płynęła! Panie i Panowie - oto i on: nasz wyczekany i wytęskniony PIEC - za sprawą p. Wiesia zajął przeznaczone mu miejsce Hmmm... A cóż to za blond peruka??? Czyżby nasz piec był... kobitką???
Tyle wewnątrz! A co na zewnątrz? Dzięki wysokim temperaturom udało się skończyć elewację Front Lapiska nabrał kolorów...
...i fundamenty w końcu przestały być szare - zabrakło nam trochę marmolitu, dosłownie "tyci-tyci". I nie bardzo nam się uśmiecha kupować całe wielkie wiadro
Kolorowe są też słupy tarasowe, ale - w tych egipskich ciemnościach - ciężko było im zrobić zdjęcie - nadrobię to w najbliższy weekend
A teraz wiadomość specjalna dla Domiśki! Kochana! Bierz no sobie dwa tygodnie urlopu w Deutschlandii i wracaj do PL!!! Wielkiego pożytku Niemcy z Ciebie mieć nie będą, bo... montaż mebli kuchennych zaplanowany u nas na koniec następnego tygodnia (fajowy prezent na Mikołajki nam się szykuje!). A ponieważ przyrzekłaś kciuki trzymać, żeby mi się moja kuchnia podobała tak samo jak Twoja Tobie - no to sama rozumiesz: z tymi zaciśniętymi kciukami to tak średno wydajny człowiek w pracy jest! A dwa tygodnie trzymać będziesz!
Ponadto trwają u nas wybory: oświetlenia, armatury łazienkowej (czy Wy wiecie jak trudno jest znaleźć ładną baterię umywalkową z automatycznym korkiem i w satynowym kolorze??? A taka właśnie mi się "umyśliła") i kuchennej oraz "pstryczków-elektryczków". O naszych wyborach, które łatwe nie są, bo przecież "diabeł tkwi w szczegółach", będę Was informować na bieżąco. W niedzielę pojechaliśmy do Leroy Merlin celem obejrzenia oświetlenia właśnie i... jakoś nic mnie na kolana nie powaliło, a jak już powaliło to dwukrotnie: raz urodą, dwa - masakrycznie wysoką ceną!!! Dlatego szukam oświetlenia w necie i już! Się z domu w tym celu nie ruszę, bo mam wrażenie, że mi się w tych sklepach zera w oczach mnożą! Żeby jednak nie było, że do LM na próżno pojechaliśmy to uroczyście zaświadczam, że każde z nas coś dla siebie znalazło. Otóż - na użytek wspólny staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami szafki i umywalki do toalety (ku naszemu zdziwieniu w opakowaniu zbiorczym było też... lustro). Na razie wygląda tak:
A będzie prezentować się następująco:
Ponadto Mąż zaopatrzył się w nową zabawkę: odkurzacz przemysłowy w komplecie z odkurzaczem kominkowym (mam nadzieję, że cała trójka będzie "zintegrowana", chociaż sama też liczę na współpracę, zwłaszcza z "tym czerwonym" - razem damy radę kurzowi, mam nadzieję!!!):
Ja natomiast nie przeszłam obojętnie obok wyprzedaży doniczek i stałam się właścicielką jednej dużej, dwóch pękatych oraz dwóch osłonek do storczyka - na razie stoją sobie grzeczie i czekają na kwiatuchy
Oficjalnie też oświadczam, że spakowałam pierwsze przeprowadzkowe pudełko! Co prawda jest niewielkie, ale zmusiła mnie do tego sytuacja: żadna z przypraw już więcej nie spadnie mi na głowę po otworzeniu górnej szafki!!! Czemu? Bo to właśnie przyprawy powędrowały do pierwszegoo pudełka
Na dziś to wszytko! Zmykam, bo ziewam już tak, że jeszcze chwila i monitor pochłonę!!!
Spokojnej nocki Wam życzę!!! :*