Zaległości, nowości i podziękowania! :)
Witajcie Kochani! Powoli wracam do normalności To znaczy: czuję się już całkiem dobrze Michaś właśnie grzecznie zasnął, dom odkurzony, pranie wywieszone, gorący obiad stoi na kuchni i czeka na powrót Radka z pracy. Zatem: skoro wszystko już zrobione - mam chwilę czasu, żeby skrobnąć słów kilka
Najpierw zaległości. Teraz będzie o tym, co udało mi się "zmalować" tuż przed narodzinami Dziedzica Któregoś pięknego dnia wybrałam się do miasta i... kupiłam trzy ramki - no bo kolor mi się spodobał, taki inny, niestandardowy, wpadający w moje ukochane rude odcienie i pasuje do barw michasiowego pokoju. (Hmmm... zdjęcie niestety nie oddaje ich realnego koloru - na żywo prezentują się korzystniej).
Ramki kilka dni musiały sobie oczywiście poleżeć - no cóż... moc urzędowa się nabierała W pewne upalne popołudnie stwierdziłam, że - skoro z domu wyjść i tak nie mogę - spożytkuję wolne popołudnie na rysowanie. W ruch poszedł ołówek i tak powstały szkice.
Później nadszedł czas na "przeproszenie się" z pastelami, które powędrowały razem z innymi niepotrzebnymi obecnie gratami na poddasze. Odkurzyłam kolorowe pudełeczko...
... i gdy już nasyciłam oczy wielością barw postanowiłam skupić się na tej palecie odcieni:
Po kilkunastu minutach w ramkach zamieszkały kucyki, które są Wam już znane ze ściany michasiowego pokoiku - tym razem w wersji "portretowej"
Teraz pozostaje mi mieć nadzieję, że nasz Syn je polubi i nie każe mi ich wkrótce przemalowywać na Boba Budowniczego albo inne Pokemony
Co do naszych ostatnich osiągnięć to... nie ma ich zbyt wiele. W ciągu ostatnich trzech tygodni każdą wolną chwilę spędzaliśmy na wpatrywaniu się w Michasia - chyba wciąż nie mogę uwierzyć, że on jest nasz, że naprawdę śpi obok, w kołysce Zachwyca nas każda jego nowa minka, każdy grymas, każdy uśmiech... Uczymy się być razem - w powiększonym składzie. I chyba całkiem dobrze nam to idzie Jest jednak jedna rzecz, którą udało nam się w końcu zamówić i... zamontować. Otóż - po 8 miesiącach od przeprowadzki zamontowaliśmy... GNIAZDKA I WŁĄCZNIKI!!! Zdecydowaliśmy się na osprzęt firmy OSPEL, model Impresja w kolorze Tytan. Tak prezentują się na ścianie:
Kupiliśmy też karnisze do okien na cały parter, ale... na razie nie ma co prezentować bo... leżą sobie tylko rurki, cała reszta (tzn. żabki, uchwyty, śruby) jeszcze w pudełku. Powoli zaczynam wiercić Radkowi dziurę w brzuchu, żeby karnisze zaczęły zajmować swoje miejsce. Równie powoli planuję sobie, jak uszyć firanki, żeby po upięciu miały "ręce i nogi" Jedno wiem na pewno - wszędzie stawiam na biały, gładki materiał.
Aha! No i rzecz najważniejsza z ważnych! Na dniach - mam nadzieję, że w ciągu najbliższego tygodnia - rozpocznie się montaż naszego ogrodzenia!!! Ostatecznie zdecydowaliśmy się na ogrodzenie z gotowych elementów betonowych, wybarwionych na żółto. Marzyło nam się co innego, ale... no cóż... ostatecznie przekonała nas cena. Front będzie trochę inny niż tył i bok. Na jednym boku mamy już ogrodzenie z siatki - od sąsiada. Radek tylko podmurówkę ma tu wykonać, a kiedyś planujemy na siatkę rzucić taką matę bambusową i wzdłuż posadzić tuje. W każdym razie - pieniądze zaoszczędzone na ogrodzeniu chcemy przeznaczyć na ułożenie wokół domu kostki. Przed naszym domem jest tyle piachu, że... w wiatrołapie non stop mamy piaskownicę - tak się to tałatajstwo pod butami nosi!
Skoro uprzejmie już doniosłam co tam u nas nowego, teraz nadszedł czas na szczególne podziękowania. Już nieraz pisałam, że blog swój zaczynałam pisać z pewną dozą nieśmiałości. Nie wiedziałam, jak zostanę tu przyjęta, czy nie trafią się jacyś "życzliwi inaczej" itp., itd. Dziś po raz kolejny mogę powiedzieć, że dzięki blogowi poznałam zupełnie wyjątkowe osoby. I - choć znamy się tylko wirtualnie - mam wrażenie, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Dziś chciałabym szczególne podziękowania złożyć Sylwii Romeczkowej. Za co? Za wielkie serce. Za bezinteresowność. Za to, że dzięki niej pewien poniedziałek stał się dla całej naszej trójki zupełnie wyjątkowy!!! Bo w pewien poniedziałek właśnie do naszych drzwi zapukał listonosz i wręczył nam paczkę. Po jej otwarciu naszym oczom ukazała się rzecz przepiękna, tym cenniejsza, że wykonana przez Sylwię samodzielnie. Sami spójrzcie:
Kiedy pierwszy zachwyt minął, ogarnęło nas tak olbrzymie wzruszenie, że... nie sposób opisać tego zwykłymi słowami! Kochana Sylwuniu!!! Jeszcze raz z całego serca DZIĘKUJEMY!!! Jesteś wielka!!! :* :* :* Na razie pamiątka stoi na komodzie obok łóżeczka, w którym śpi Michaś. Wciąż nie możemy zdecydować się, w którym miejscu ją powiesić czy postawić tak, żeby była jak najbardziej wyeksponowana. To jest najprawdziwsze dzieło sztuki - wykonane z dbałością o każdy, najmniejszy nawet szczegół!!! BAJECZNE!!!
DZIĘKUJEMY!!! :* :* :*