I po majówce!!! :D
Cześć Kochani!!!
Wiem, wiem, wiem... Biję się w piersi - dłuuuugo mnie tu nie było... Mea culpa! Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę długą nieobecność. Jakieś lenistwo mnie ogarnęło - na szczęście tylko w wymiarze internetowym, bo ten realny - po brzegi wypełniony tym, co udało nam się w międzyczasie zrobić. Mieszka się cudownie - zwłaszcza teraz, kiedy poranki budzą nas promieniami słońca, śpiewem ptaków i szumem młodych, zielonych listków brzóz. Majówka rozpieściła nas wysoką temperaturą. Kto by pamiętał, że w zeszłym roku padał w maju śnieg??? W tym roku - delikatna, złota opalenizna i nos usiany piegami. Bosko!!!
Cały czas, niestrudzenie, maluśkimi kroczkami - ulepszamy nasz domek, wciąż wijemy nasze gniazdko. Robimy rzeczy małe i duże, które umilają nam mieszkanie w naszym ukochanym domu. Trochę się tego nazbierało i... nie wiem od czego zacząć... hmmm... No to może po kolei:
- udało mi się w końcu rozliczyć VAT budowlany!!! Huuuurrrrraaaaa! Trochę ślęczenia nad tym było, ale mogę obwieścić połowiczny sukces. Dlaczego połowiczny? No bo pełen to będzie wtedy, gdy okaże się, że mało baboli popełniłam i kasa na konto wpłynie Bo - póki co - Mąż (wyposażony w faktury, pozwolenie na budowę, ich kopie i wnioski VMZ) złożył ten cały majdan w US i to jakby na połowę sukcesu się składa Kasa potrzebna od zaraz - na nowe cele, na realizację planów ogrodzeniowych.
- kupiliśmy lampy do oświetlenia domu od frontu i z tyłu, przy tarasie (którego jeszcze nie ma, ale kiedyś będzie). Wybieraliśmy wspólnie - montował Mąż w osobie własnej, a ja korzystałam w tym czasie z pierwszych wiosennych promieni słońca (bo to w marcu jakoś było) i cykałam fotki. Wybór padł na takie kinkiety:
A tu już montaż - najpierw od frontu:
...potem z tyłu:
...Hmmm...nie mogę dodać zdjęcia... Czy u Was też są z tym jakieś problemy??? No nic - chyba tego nie przeskoczę. Ale ponieważ zaczęłam już pisać i póki mam wenę - to sobie napiszę, a potem - jak już się da - okraszę wpis zdjęciami. (jak widzicie - w końcu się udało! Zdjęcia są! )
- w małej toalecie Radek zamontował wyciąg z czujnikiem ruchu. Wyciąg uruchamia się automatycznie, gdy tylko ktoś wejdzie do toalety. No właśnie... od tej reguły są wyjątki, np. wyciąg nie reaguje na mnie Chyba czujka mnie "nie widzi", w sumie to nie ma się czemu dziwić... przy moim wzroście Żeby ją uruchomić muszę albo majtać drzwiami wejściowymi do kibelka, albo wchodzić do niego z kijem od mopa - wtedy "załapuje" Ot - cud techniki!
- nasza brzuszkowa, luksferowa ścianka dostała ostatni szlif - została naciągnięta, dotarta i pomalowana - teraz prezentuje się w całej krasie i jest atrakcją jadalni oraz salonu, a wieczorem podświetlone luksfery z powodzeniem zastępują tradycyjne oświetlenie, tworząc świetny nastrój. Natomiast jej metamorfoza przebiegała tak:
- najpierw naciąganie i gruntowanie na biało:
- potem malowanie na kolor - Caffe Latte:
A zdjęcia ostatecznego wyglądu zapodam wieczorem, bo... muszę je najpierw cyknąć
- jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi myślałam, że w tym wpisie będę mogła zaprezentować Wam zdjęcia z ukończonego już kominka. Jednak - jak to w życiu bywa - nie wszystko idzie tak, jak się spodziewaliśmy. Kominek został ukończony w takim znaczeniu, że nie straszy już dziurą od frontu, jest naciągnięty i zagruntowany. Wciąż jednak czekamy na kamień, który miał stanowić jego główną ozdobę. Niestety - mimo wielu obietnic - i kamienia, i wykonawcy kominka - brak. Nie będę się na ten temat rozpisywać, bo sprawa jest o tyle trudna, że kominek od początku do końca miał być robiony przez... Bartka, za którego przecież oboje dalibyśmy sobie ręce odrąbać... Przykre, prawda? No nic - wytrwale czekamy... Ciekawe tylko, jak długo... A to kominkowa fotorelacja:
A to stan obecny:
- wiatrołap jest już prawie, prawie skończony. Tynk jest już na ścianach - wymaga jeszcze poprawek, ale w końcu można będzie dopieścić i to pomieszczenie do końca. Od pewnego czasu szafie dotrzymuje towarzystwa ława-siedzisko, którą dzięki mojej Przyjaciółce Gusi - udało nam się zakupić w promocyjnej cenie, o 150 zeta taniej niż normalnie. Sufit jest już bieluśki, więc teraz przyjdzie czas na kropki nad "i", czyli wieszak, oświetlenie i lustro. Powoli - do przodu. Ciężko zrobić dobre zdjęcie takiemu małemu pomieszczeniu - dlatego na razie zaprezentuję samo siedzisko
- majowy weekend - jak zwykle od czasu rozpoczęcia budowy, wcale nie oznacza słodkiego lenistwa Bo cóż my mogliśmy robić w ten leniwy czas? Hmmm... Malowaliśmy pokój dla naszego Michasia!!! Pomysłów na dobór kolorów było kilka. Najpierw miało być żółto-pomarańczowo, potem niebiesko-beżowo, aż w końcu - za sprawą kolorystyki pościeli do łóżeczka, która strasznie mi się spodobała, zapadła decyzja, że pokoik będzie w kolorach: Biała Czekolada (którą swego czasu Mąż próbował uwikłać w salonowy "mezalians" z Caffe Latte) i Morelowy Nektar. Najpierw były próby na ścianie - wahaliśmy się, czy zamiast Białej Czekolady nie dać Magnolii, ale Magnolia przy Morelowym Nektarze wyglądała jakoś takoś "sinawo", więc pozostała Biała Czekolada.
I w ten oto sposób pokój Michasia nabrał barw i zyskał na przytulności. A przede wszystkim - cały majdan tu upchnięty wywędrował na poddasze!!! Efekt jest taki, jakiego oczekiwałam - lubię ciepłe odcienie barw, zwłasza, że pokoik Michasia jest od zachodu, więc nie ma tam zbyt dużo naturalnego światła. Teraz lubimy tam chodzić i przyglądać się jego nowemu wyglądowi - robi się coraz piękniej!!! Póki co - jest tu jeszcze trochę pusto, ale powoli zaczniemy tutaj ukłądać michasiowe rzeczy
Aha! Żeby nie było! Malowaniem zajął się oczywiście Mąż! Ale - żeby nie było, że nic nie robię - to uroczyście oświadczam, że to ja, przez dwie godziny i na klęczkach domywałam potem podłogę po malowaniu, zużywając przy tej czynności 5 litrów wrzątku i trzy gąbki do mycia naczyń!!! I przyrzekam, że jeśli kiedykolwiek nasz Syn będzie mi pyskował - to nie zawaham się mu tego klęczkowego mycia podłogi w jego pokoju wypomnieć - a co!!! Nie pytajcie, co sprawiło, że nie rozłożyliśmy folii na podłogę, bo.. sami tego nie wiemy... Zaćmienie jakieś nas ogarnęło chyba i tyle! Teraz przymierzamy się do pomalowania korytarzyka przy schodach (wybór padł na Kogel Mogel) - folia już leży i czeka na rozłożenie - szorowania nie będzie!!!
- a wczoraj... Mąż mój najkochańszy sprawił mi mega-frajdę tym, że zamontował mi parapet w kuchni!!! Okno od razu nabrało zupełnie innego, ogładzonego wyglądu!!! Było tak:
A jest tak:
A to Sprawca zmiany przy pracy
Niby nic takiego - a jaka zmiana! Teraz czas na zakup ziół do przygotowanych już doniczek. Rzeżucha i szczypiorek już sobie rosną - teraz czas na inne zieleniny - co dokładnie - tego jeszcze nie wiem. Na pewno nie zabraknie bazylii! Jeszcze małe malowanie, doklejenie płytki pod okapem, zawieszenie firanki, którą - na podstawie zdjęć przesłanych przez Martunię z Własnegonieba - uszyła mi ciocia i będę mogła Wam pokazać kuchnię w całej okazałości, nie rumieniąc się ze wstydu, że taka niedokończona W planach jest jeszcze zakupienie i zamontowanie dwóch półej otwartych na ścianie, która dzieli kuchnię od wiatrołapu. Mam bowiem kilka rzeczy, które mają "duszę" i chciałabym je odpowiednio wyeksponować.
- aha - jeszcze jedno! Metamorfozę przechodzi też powoli nasza droga, która zostaje po trochu wysypana leszem. No wiem, wiem - szczyt marzeń to to nie jest, ale zawsze to jakaś gwarancja, że sie nie zakopiesz na gliniastej drodze podczas intensywnych opadów
A tymczasem - korzystam z uroków przebywania w domu. Czytam, trochę dekupażuję, gotuję i piekę. Wypoczywam i się relaksuję. Bo potem to nie wiadomo, czy będę miała na to czas Towarzystwa dotrzymuje mi oczywiście Lusia, która - odkąd jest ciepło na dworzu - poznaje nasze podwórko i wyleguje się w promieniach słońca
Najbardziej jednak lubię weekendy, bo to czas, gdy nigdzie żadne z nas się nie spieszy, gdy możemy pocelebrować wspólne śniadanie, na spokojnie porozmawiać, poodpoczywać wśród pachnącej świeżością przyrody, a potem razem zrobić coś drobnego dla naszego domu. Wciąż mamy nowe marzenia i plany. W tym roku priorytetem dla nas jest, żeby zrobić ogrodzenie i - może - podbitkę i tarasy... Czas pokaże, ile nam się uda zrealizować. Trzymajcie kciuki!!!
Teraz zmykam. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się bez problemu wkleić zdjęcia. (Ufff! Udało się!)
Buziaki dla wszystkich "Czytaczy"!!! :* :* :*