Niestety - a może raczej "stety"...
...to nie pan meblarz mnie osłabił, ale... katar, który mnie dopadł nagle i znienacka, i okupuje mój nos Po całym domu porozkładane pudełka z chusteczkami, bo nigdy nie wiesz, człowieku, kiedy zajdzie potrzeba kichnięcia, a w rękaw to trochę jednak nie wypada posmarkiwać, no nie?
Myślałam, że zdam relację wczoraj, ale... sprzątanie po piątkowych poprawkach zajęło mi trochę więcej czasu, niż pierwotnie zakładałam, a potem to już tak łzawiłam, że jedyną pozycją, w której mi było w miarę dobrze była... pozycja horyzontalna, a w takiej dość trudno pisać na klawiaturze
W każdym razie - poprawki naniesione, my usatysfakcjonowani, pan meblarz chyba trochę mniej, bo... położył uszy po sobie, że... aż mi się go trochę szkoda zrobiło... Nie dość, że wziął wszystko na klatę, to... jeszcze zaproponował kilka rzeczy ekstra - jak choćby zabudowę rurek od wyciągu. Swoją piątkową pracę zaczął od montażu naszej wiatrołapowej szafy. Zaraz po tym, jak mu powiedziałam, że: "Z nim to tylko po śmierć się umawiać - zawsze to kilka godzin życia do przodu", a potem "Tylko panie O.! Żadnych zbyt mocno dokręconych śrub, odprysków i uszczerbków nie chcę w szafie widzieć!" Pan meblarz się do uwag zastosował - tzn. do tych ostatnich- i... szafa spełniła nasze oczekiwania! Siedząc w salonie słyszałam, jak upominał pomocnika: "Tylko delikatnie", "nie za mocno", "uważaj". Szafa wysoka na 2,70 m, szeroka na 90 cm, więc ciężko jej przyzwoite zdjęcie zrobić. Ale kolorystykę udało mi się uchwycić. Na samej górze - pawlacz, pod pawlaczem - drążki na wieszaki, a na samym dole - półki na buty.
Co do mebli kuchennych - to co najważniejsze - mamy już poprawione. Kwestia sporna - w postaci butelczarki i witryny, co to nadal w złą stronę się otwiera - zostały wyjaśnione i rozwiane. Ale po kolei. Szafka wisząca nad lodówką - została pogłębiona na głbokość słupka cargo, z którym sąsiaduje:
Butelczarka - ma trzy miejsca na butelki, a nie dwa - jak poprzednio. Od razu lepiej się prezentuje. Co do "ściętego dachu", o którym pisałam to... jest on ścięty tylko troszkę, żeby przełożyć bez problemu butelkę leżakującą na najwyższej półce. Z dołu w ogóle tego nie widać. Niestety trochę za dużo tych zaślepek z boku wyszło i ... kolorystycznie są źle dobrane, ale... mamy dostać nowe, które nie będą się tak rzucać w oczy i... też powinno być ok.
Tak wygląda ścięcie:
No i witryna - pogłębiona, ale... z wciąż nie zmienionym kierunkiem otwierania drzwi:
Jak widzicie - teraz na jednej półce zmieszczą się więcej niż 4 kieliszki. Rozwiązaniem na zły kierunek otwierania się drzwi będą takie oto zawiasy, które pozwolą na maksymalne odgięcie drzwi w lewo:
No i najważniejsze, czyli MÓJ blat - delikatny i subtelny:
Widzicie różnicę, pomiędzy kolorem starego a nowego blatu??? Bo my tak - i to kolosalną! Pan meblarz wróci do nas pomiędzy poniedziałkiem a środą i nada meblom ostatni szlig - musi przywieźć jeszcze maskownice i dopracować kilka szczegółów.
Zdjęcia całej kuchni zademonstruję wówczas, gdy... wszystko w niej dopnę na ostatni guzik, gdy zyska ostateczny wygląd i zrobi się "ciepła", prawdziwie "domowa" Muszę jeszcze od Rodziców przywieźć cały kuchenny majdan, który do tej pory udało nam się zgromadzić. Brakuje nam jeszcze kilku szczegółów: doklejonego kafelka nad kuchnią, parapetu i... gniazdek. Jak już wszystko zajmie swoje miejsce - podzielę się z Wami moim kuchennym królestwem. Bo kuchnia - to dla mnie serce domu
Lenka? Pamiętasz, jak swego czasu pokazywałaś na swoim blogu taki szklany klosz do przykrywania ciast lub owoców? Pisałam Ci wtedy w komentarzu, że chciałam sobie taki sprawić, ale zbyt długo się zastanawiałam i... jak już się zdecydowałam, to mi go ktoś sprzed nosa sprzątnął??? No więc... "upolowałam" go teraz i jestem szczęśliwą posiadaczką szklanego klosza za całe... 12 PLN! Szkło do najgrubszych co prawda nie należy, ale... oko nacieszyć można i swoją funkcję spełnia - fajna sprawa! (P.S. proszę nie zwracać uwagi na tymczasową ... hmmm... "doniczkę" hiacynta).
Spokojnej i... ciepłej niedzieli Wam życzę! :*