Pierwszy jubileusz! :D
Kochani! Dokładnie rok temu, 14 sierpnia A.D. 2010, zaczął powstawać nasz dom! Wówczas nasza działka wyglądała tak:
Przez 365 kolejnych dni żyliśmy budową. Cieszyła nas każda nowa na niej rzecz. I ciągle było nam mało! Ciągle chcieliśmy więcej i więcej! Wiecznie na coś oczekiwaliśmy: a to na fundamenty, a to na podmurówkę, potem na ściany, kominy, stropy itp., itd. Każdemu etapowi budowy towarzyszyły silne emocje: czasem wzruszenie, gdy docierało do nas, że tu powstaje nasz dom, innym razem frustracja związana niesubordynacją ekip, które dla nas pracowały, dzika radość, gdy prace postępowały szybciej, niż się tego spodziewaliśmy, niepokoje o to czy pogoda będzie sprzyjać. Działka i budowa stały się nieodłącznymi elementami naszego życia: spędzamy tu każdą wolną chwilę: tutaj ciężko pracujemy, ale i odpoczywamy! Nigdy wcześniej nie myślałam, że zakupy budowlane mogą sprawić taką przyjemność! Nigdy nie zapomnę specyficznych zapachów budowy: drewna, cementu, wapna... Wszystko to - cały trud i wysiłek - nie poszło na marne, bo oto MAMY DOM! Najprawdziwszy z prawdziwych! Z podłogą, ścianami, sufitem, oknami i dachem! To tu zamierzamy być do nieprzyzwoitości szczęśliwi! Witać każdy dzień z uśmiechem na ustach, wsłuchani w świergot ptaków i szept liści drzew z pobliskiego lasu. Nigdy nie miałam wątpliwości, że budowa domu była najlepszą decyzją naszego życia! I choć obawiałam się, że podczas tego budowania pojawi się syndrom zniechęcenia i machnięcia na to wszystko ręką - nic takiego się nie zdarzyło! Niech więc poniższe zdjęcie będzie dowodem na to, że wiara naprawdę czyni cuda! A gdy wierzy się RAZEM - to wszystkie marzenia naprawdę można urzeczywistnić! I nie mówię tu tylko o naszej dwójce, ale też o rodzinie, przyjaciołach i znajomych. O pomocy, jaką nam oferują. O dobrym słowie, które potrafi uskrzydlać. O najzwyklejszym ścikaniu za nas kciuków i dopingowaniu nam. Dziękujemy!!!