Nie wytrzymam do rana! :D
Robię wpis już teraz, bo... emocje mnie rozpierają! Ale powoli! Najpierw zacznę od tego, czego nie zdążyłam napisać we wpisie poprzednim
No tak - to rzeczona płyta już jest, jak wspomniałam, w jednym kawałku Posłużyła już nawet do pewnej rzeczy, ale o tym za chwilę W piątek Brat mojego kochanego Małżonka obwieścił, że udało mu się znaleźć ziemię w cenie 250 PLN za 20 ton z dowozem. Radek zrobił mi niespodziankę i zamówił dla nas 4 wywrotki - a zatem równanie terenu nie będzie czekało do przyszłego roku i ziści się już w bieżącym! Póki co na naszych włościach "wywaliła" się pierwsza ziemna góra! O! Tak sobie leży i czeka na trzy następne:
A tak wygląda nasza studzienka od wody
Ponieważ studzienka jest dość mało widoczna i aby uniknąć najeżdżania na nią niepowołanymi pojazdami - Radek z Bratem oznaczyli ją w widoczny sposób:
A tak prezentuje się nasz dach po zabiegach uszczelniających. Lepik pięknie zastygł tam, gdzie ciekło najbardziej, teraz najbardziej newralgicznym punktem pozostają kominy. W lipcu wchodzi dekarz, więc i ten problem powinien się rozwiązać. W tym tygodniu spodziewamy się dostawy blachodachówki, która dla odmiany będzie sobie czekać na podwórku naszego dekarza - po co kusić los i trzymać ją na naszej działce? Lepiej, żeby leżała sobie w bezpiecznym, ogrodzonym miejscu.
A teraz czas na zdjęcia z dziś Przed wejściem do Lapisa zaczyna powstawać coś na kształt drewnianych ozdobników. Na razie zawisła jedna belka (gruba, bo Mąż pamiętał o dystansach - przecież jeszcze dojdzie ocieplenie i struktura), mam nadzieję, że jutro zawiśnie druga, potem pójdą pod skosem wsporniki i na sam koniec - miecz. Wszystko będzie prawdopodobnie zabejcowane na kolor orzechowy. Na razie widać niewiele, ale najważniejsze - że coś się w tym temacie dziać zaczęło
Pierwsze białe pomieszczenie na parterze naszego domku - nasza sypialnia skąpana w promykach popołudiowego słonka
I biała ściana przyschodowa:
Nasza piwniczko-spiżarka zaczyna jakoś wyglądać. W zeszłym tygodniu zyskała wąską półeczkę, która zakamuflowała wystające w tym miejscu fundamenty
I teraz czas na moją "wisienkę na torcie", do której wykorzystana była przywieziona naszym "Mondeuszem" płyta Nie byłoby jej, gdyby nie inspiracje całymi garściami czerpane z innych blogów. Szyszunia i Sułtan2g! Dziewczyny! To Wam właśnie należą się szczególne podziękowania! Szyszuni za to, że pokazała mi kolorowe, ręcznie malowane luksfery. Gdy tylko je zobaczyłam obiecałam sobie, że na rzęsach stanę, a znajdę na nie miejsce w domu! Sułtanowi2g - za inspirację z kształtem ściany, która zostanie wzbogacona luksferami! Podziękowania należą się też wielu innym Blogowiczom, którzy poparli mój śmiały pomysł na ściankę, o której w projekcie nie było mowy. Dziś moim oczom ukazał się ostateczny kształt moich cudnych "brzuszków"! I wiecie co? Powiem nieskromnie: na to warto było czekać! Luksfery jeszcze co prawda nie obsadzone, ale nie mogę wytrzymać, żeby Wam tego nie pokazać! Oto moja druga duma budowlana (zaraz po łuku w oknie tarasowym) - ściana na luksfery! Tu - widok z salonu na kuchnię:
A tu - odwrotnie: z kuchni na salon:
Strasznie mnie się podoba! I Małżonkowi mojemu również! Jak zostanie zabiałkowana i zostaną w niej obsadzone luksfery, to chyba będę skakać z zachwytu albo wyć ze wzruszenia! Sama jeszcze nie wiem!
Aha! Znówi mieliśmy w naszym Lapisku lokatora na gapę! Tym razem swoją obecnością zaszczycił nas taki oto skrzydlaty przybysz:
Po szybkiej i konkretnej sesji zdjęciowej maleństwo odzyskało oczywiście wolność Najpierw, jak Radek otworzył dłoń - ptaszek zamarł, jakby udawał nieżywego. Ale gdy zorientował się, że ma szansę na ucieczkę - poleciał w stronę lasu, aż miło było patrzeć!