Wczorajszy dzień...
...był pierwszym od dawna, kiedy nie było na naszej działce żadnej ekipy. W związku z powyższym postanowiliśmy (pomimo niedzieli i święta - ale przyrzekam: nikomu nie przeszkadzaliśmy w tej naszej puszczy w celebrowaniu i jednego, i drugiego) ogarnąć trochę nasze włości - a dokładniej rzecz biorąc garaż-blaszak i salon - bo tu dziada i baby brak. Teraz nastąpi fotorelacja z cyklu "Znajdź szczegóły różniące oba obrazki". Dla ułatwienia dodam, że różnic jest kwadrylion - na pewno jeśli chodzi o garaż (i błagam - tylko mnie nie pytajcie, ile ta liczba ma zer, bo ja - jako najprawdziwszy w świecie dyskalkulik - na pewno Wam na to nie odpowiem - zdecydowałam się na tę liczbę, bo... jej nazwa ładnie brzmi)
Garaż - przed i po:
Salon - widok z tarasu (to białe, widoczne na pierwszym zdjęciu na stole, to nie obrus, tylko "warstewka" kurzu i pyłu):
Salon jeszcze raz - widok od wiatrołapu:
Jak na mój gust - efekt całkiem zadowalający, chociaż na kolana nie powala... Mówię Wam - tak zakurzona to ja już dawno nie byłam! Ostatni raz chyba wtedym, kiedy spędzałam beztroskie dni dzieciństwa na zabawie w piaskownicy! W każdym razie dziś zapowiedziałam mojemu Tacie, że wszyscy, którzy wchodzą do salonu i garażu - mają zdejmować buty! A co!