Nadaję z Poznania!
Ufff! Po wielu próbach w końcu udało mi się odpalić tego cholernego Neta! Oczywiście nie obyło się bez konsultacji z moim prywatnym informatykiem, czyt. Mężem. Jak widzicie - daliśmy radę i... oto jestem!
Kochani! Na miejsce przeznaczenia dobiłam wczoraj tuż po godzinie 20:00. Podróż do najłatwiejszych nie należała, głównie dlatego, że jechałam pociągiem bez rezerwacji miejsc. Takiego ścisku z życiu nie widziałam! Ludzie siedzieli w przedziałach (ja je nazywam "salonki"), a Ci, którzy się nie zmieścili siedzieli na własnych bagażach w korytarzykach i na pomostach! Jedyne miejsce, gdzie było w miarę luźno to... sufit! Na szczęście wsiadłam w odpowiedni przedział, w którym była "salonka" dla matek z dziećmi i kobiet ciężarnych - oczywiście zamknięta, chociaż ani jednych, ani drugich nie uświadczysz. Normalny, szary człowiek nie ma szans na to, żeby go tu wpuścić. Aż tu patrzę - dziewczyna przede mną wyciąga z torebki monetę i dłubie coś przy takim małym pokrętełku. Nic! No to wyciąga kartę do bankomatu - dłubie dalej... nic! Na koniec wydłubała z bagażu... pęsetę (jak to dobrze, że my, kobiety, mamy w tych swoich torebkach dosłownie wszystko). Dłubie, dłubie, aż w końcu słychać upagnione "pssssst" i drzwi do "sezamu" otwierają się! Szybko wskoczyłyśmy do środka, każda zajęła sobie miejsce, wymieniłyśmy się spojrzeniami i na trzy cztery mówimy do siebie: "Jakby konduktor pytał - to jesteśmy w ciąży!" Mały spisek, a co! Ale konduktor na szczęście nie pytał!
No i co Wam jeszcze powiem? Ano to, że strasznie tęsknię! Nienawidzę wyjeżdżać bez Radka! No - nic na to nie poradzę - tak już mam! Ja wiem, że to tylko kilka dni, że za chwilę znów będziemy razem, ale... nic na to nie poradzę! Tęsknię i już! Po prostu! CHCĘ DO DOMKU!!! Mogę być wszędzie, naprawdę! Byle to "wszędzie" oznaczało "razem z NIM"! Odliczam dni, godziny i minuty do powrotu! A niestety takie czekanie ma to do siebie, że sekundy zamieniają się w minuty, minuty w godziny, a godziny w dni... Wszystko się dłuży - jak na złość! Mam olbrzymią nadzieję, że uda mi się wyjechać do domciu już w czwartek! Trzymajcie kciuki, żeby tak było...
Z informacji od Radka wynika, że:
- hydraulik wchodzi dopiero od czwartku - z jakiegoś powodu przedłużyła mu się dotychczasowa robota, ale - ponieważ jest to fachowiec w swej dziedzinie - będziemy na niego cierpliwie czekać! Wiemy, że warto, że się nie zawiedziemy! Z czystym sumieniem mogę polecić tego człowieka jako Specjalistę przez duże "S"!
- jutro "do gry" wraca nasz Majster - są więc szanse na to, że zdąży skończyć wszystko przed świętami. Jak na mój gust to tam jest roboty na jeden dzień - i to nie wiem, czy na cały!
No i to chyba wszystko... jakoś tak dziwnie... tak na odległość...
Żeby zakończyć jakoś tak bardziej optymistycznie to Wam powiem, że po drodze do Poznania mijałam całe mnóstwo Opałków! Widać, że ten projekt ma całą rzeszę fanów!