Chyba się zacznie! :D
Z wieści najnowszych:
- cierpię na chroniczny brak słońca, a co za tym idzie: mam dość deszczu i tego cholernego wiatru! Chciałabym pojechać na działkę i nie musieć wciskać głowy w ramiona, tylko po to, żeby mi jej nie urwało! APEL: tego, który ukradł słońce - uprasza się o natychmiastowy zwrot!!!
- cierpię na niecierpliwość i irytację (swoją drogą: można na to cierpieć, czy raczej się to jedynie odczuwa??? ) No bo...Zgadnijcie: kto też mógł nam się nagle i obłożnie rochorować? No kto??? Wiecie już? Tak! Nasz majster, któremu do wymurowania zostało raptem 20 pustaków! Trochę na poddaszu - między łazienką a garderobą, dokładnie przy wnęce na prysznic (Domi będzie wiedziała, gdzie) i ścianka na luksfery - brakuje otworu na ostatni, szklany"cukiereczek". Chciałabym, żeby już skończył, wziął kasę i sobie poszedł...
- cierpię na blogowicę. Już wielokrotnie zresztą się do tego przyznawałam. Powinnam zacząć: "Cześć! Mam na imię Sylwia! I od roku zmagam się z blogowicą..." Tylko czy ja na pewno się z nią zmagam??? Tak naprawdę, to mi z nią całkiem dobrze! Mało tego - próbuję nią "zainfekować" innych! Aniu D.! Tak, tak! Do Ciebie teraz piszę! Mam nadzieję, że zostaniesz "zarażona" i już wkrótce będę zaczytywać się w Twoich wpisach! Wracając jednak do mojego uzależnienia... niedawno informowałam Was, że będę miała tygodniową przerwę od bloga, ponieważ wyjeżdżam do Poznania na szkolenie. Otóż - ODWOŁUJĘ TĘ DEKLARACJĘ!!! Z dwóch powodów! Po pierwsze: w hotelu, w którym będę mieszkać jest dostęp do Internetu. Po drugie: wycyganiłam od Radka laptopa! Także: będę miała kontakt z bazą!
-cierpię na ciągłe czekanie! Po części zostanie ono wkrótce zniwelowane, bo w sobotę odwiedza nas elektryk - będziemy wspólnie ustalać punkty i punkciki - część już pozaznaczaliśmy, ale sa takie miejsca, co do których mamy wątpliwości, a do ich rozwiania i udzielenia dobrych rad konieczny jest elektryk właśnie. Od poniedziałku będzie do nas przyjeżdżał hydraulik. W końcu się zacznie! Mam nadzieję, że Radek będzie cykał fotki, bo ja (niestety) na żywo wszystkiego podglądać nie będę mogła. Jedyna nadzieja w mailach i ich zdjęciowych załącznikach!
Póki co - na tym moje cierpienia się kończą! Na sam koniec powiem, że nasz skromny "deskowo-cementowy'" ogródek wzbogacił się o sadzonkę forsycji. Bardzo, bardzo chciałabym, żeby to maleństwo się przyjęło! Zdjęcie zapodam później, jak już będę w domu, w czasie pomiędzy myciem okien a schnięciem podłogi. Tak, tak - dziś będę szorować nasze gniazdko i wyganiać zimę z kącików naszego mieszkanka!