Zbyt pięknie..., czyli pierwsze kłody pod nogi...
No właśnie! Geodeci mieli do nas zawitać dziś. Mój mąż wziął sobie na tę okoliczność urlop w pracy. Ponieważ mamy zmienione wymiary zewnętrzne budynku (poszerzenie domu i wydłużenie garażu), chciał być na miejscu i wszystkiego dopilnować. No i co? Geodeci przyjechali... wczoraj - pod naszą nieobecność. Niby wszystko fajnie - ale w tym przypadku wcześniej nie znaczy lepiej! Mąż wziął miarkę, mierzy, mierzy i widzę, że jest coraz bardziej wkurzony! Bo co się okazuje? Owszem budynek jest wytyczony - ale ma niezmienione wymiary! Dzwonimy do geodety mówimy co i jak, a on mówi, że tak było w projekcie. Okazało się, że na rzutach fundamentów nie naniesiono nowych parametrów! Na tej jednej, jedynej mapce!!! No i mój Małżonek dziś ma rozmawiać z geodetą, co dalej, czy nam to poprawią - skoro mieli być dziś, a pojawili się wczoraj i to bez zapowiedzi!
No żesz!!!!!!!!!!!!!!! A ja siedzę w pracy i wyczekuję wieści od Męża...