Jednak się nie da...
Pamiętacie jeszcze mój plan na drzwi tarasowe? Miało nie być profili w szybie "łukowej". No właśnie... miało... Bo jednak będą musiały być. To znaczy mogło ich nie być - ale wtedy nie dostalibyśmy żadnej gwarancji na tę szybę - a to nas nie urządza. Gdyby drzwi były węższe - nie byłoby problemu. Ale one mają 3 metry szerokości, łuk jest dosyć wysoki i długi - więc jest duże prawdopodobieństwo, że szyba by nie wytrzymała. No nic - trudno - jakoś to będzie musiało wyglądać. Gwarancja jest jednak istotna - nie będziemy z niej dobrowolnie rezygnować.
Wczoraj miał do nas przyjechać elektryk, ale nie dał rady. Ma być dzisiaj - jak będę wiedziała ile nam "zaśpiewał" - to uprzejmie Wam "doniosę".
Trzecia sprawa jest taka, że dotarł dziś mój zestaw do de coupage. Ale póki co nie mam go jeszcze w swoich łapkach - bo przyszedł do Rodziców. Radek go przywiezie, jak będzie wracał z działki. Jest duże prawdopodobieństwo, że jutro zacznę malować, kleić, "spękać" i lakierować.
Czwarta sprawa jest taka, że spróbowałam swoich sił w projektowaniu naszej kuchni w programie PRO-100. No i co mi z tego wyszło? A niestety niewiele - bo jakoś tak się "robi", że mi się meble nie mieszczą, tak, jakbym sobie tego życzyła. W związku z powyższym zakupiłam wczoraj blok milimetrowy i z ołówkiem oraz linijką w ręku miałam zamiar naszkicować moje mebelki w czterech perspektywach: najpierw z lotu ptaka, potem każdą ścianę z osobna. No ale niestety - blok formatu A4 jest ZA MAŁY!!! Przyjęłam skalę taką, w której 1 metrowi odpowiada 10 cm na papierze. O ile w szerokości kuchnia "się mieści" (2,70m), to w długości już niestety nie! (3,6m). Jutro znów wybieram się do sklepu papierniczego - mam nadzieję, że znajdę tam arkusze papieru milimetrowego w formacie A2.
No i "po ostatnie" - droga na naszą działkę płynie strumieniem. Została rozkopana jesienią, jak przyłączali nas do wody - i teraz mamy tam chyba większe błoto, od tego, o którym pisała u siebie Edzia! A do tego wszędzie kałuże. Co ja mówię: kałużyska!!! Bo takie są olbrzymie, że inaczej o nich mówić nie można! Żeby dostać się na działkę, wjeżdżamy na łąkę, która jest za nią. Dobrze, że łąki od drogi asfaltowej nie dzieli rów - bo inaczej auto trzeba by było zostawiać na asfaltówce, zakładać kaloszki i na pieszo przez tę breję!
Mam nadzieję, że już wkrótce wszystko się unormuje, że częściej będzie do nas wyglądać słonko albo że chociaż wiatr powieje i wszystko pięknie osuszy. Na szczęście na samej działce sucho!