Nie mogłam sobie odmówić...
...tego wpisu. Z kilku powodów.
Po pierwsze:
Mamy Nowy Rok.
2010 odszedł z podniesioną głową, ustępując miejsca oseskowi - 2011. Trochę żal, bo miniony rok zapisał się w naszej pamięci jako ten, w kórym zaczęliśmy spełniać swoje budowlane marzenia. Dziś mogę powiedzieć, że był pełen śmiałych planów, nowych wyzwań, pragnień, marzeń, wysiłku i ciężkiej pracy, ale też wielu radosnych chwil i wzruszeń. To w tym roku wbiliśmy pierwszą łopatę na naszej działce, polał się beton (i pot :) ), potem stanęła pierwsza cegła, pierwszy pustak, a skończyło się na deskach na dachu! Tak naprawdę to chyba nawet teraz czasami do mnie nie dociera, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Czasem, kiedy strudzona dniem leżę już pod ciepłą kołdrą, wtulona w mężowskie objęcia, wsłuchana w równe bicie ukochanego serca, myślę sobie, że tam, pięć kilometrów od nas, na naszej działce, naprawdę stoi NASZ DOM! Upajam się tą myślą, chłonę ją każdym zmysłem i z zamkniętymi oczami uśmiecham się delikatnie i mimowolnie do własnych myśli. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że rok 2010 był dla nas udany i szczęśliwy. Mam nadzieję, że ten nowy, który zaczyna swoje panowanie, dorówna mu pod tym względem. Wraz z nim rodzą się bowiem nowe plany i marzenia. I - jeśli tylko szczęście nas nie opuści - szanse na ich realizację. Czas pokaże, czy wszystko się uda. Bo "szczęście jest podobne do motyla. Gdy za nim gonisz, odlatuje i ukrywa się. Gdy jednak dasz mu spokój i zajmiesz się pożytecznymi rzeczami, zakradnie się z tyłu i usiądzie Ci na ramieniu". Chciałabym, aby to motto towarzyszyło nam przez cały 2011 rok. I przysięgam zająć się "pożytecznymi rzeczami" - może szczęście naprawdę samo się zakradnie i czymś nas zaskoczy???
Po drugie:
Dziś są moje urodziny. Do setki pozostają mi 73 lata! Mąż zostawił na stoliku piękną czerwoną różę i cudowny liścik. Takie wyznanie miłości jest cenniejsze niż całe bogactwa świata! Nie wiem, gdzie byśmy teraz byli, co byśmy robli, jakie mielibyśmy plany, gdyby 10 lat temu nasze drogi się nie skrzyżowały. Wiem jednak, że razem możemy góry przenosić!
Mężu! KTC! I dziękuję... Za wszystko! :*
Po trzecie:
Wybaczcie mi ten sentymentalny ton. Musiałam chyba się trochę uzewnętrznić. Wracając do tematu: PO TRZECIE: Edyś! Listonosz przyniósł nagrodę za udział w konkursie "Zgadnij co to"! Dziękuję Kochana za magiczną książeczkę! I za przepiękną, kolorową dedykację! I za życzenia świąteczne! :* I uprzejmie proszę na pozwolenie cyknięcia nagrodzie kilku fotek celem opublikowania ich na niniejszym blogu!
Buziaki dla Was wszystkich i dla każdego z osobna!!! :* :* :*