Już o 06:00...
...obudził nas pierwszy telefon. Dzwonił kierowca, który wiózł dla nas Ytonga z informacją, że właśnie wjeżdża do Sochaczewa i chciałby szybko rozładować towar, bo mu się... śpieszy! Dodam, że miał być o ósmej. Niestety - musiał pauzować na naszej działce do 07:00 - o tej porze pojawia się nasz majster, który nadzorował rozładunek materiału. No - to jedno mamy z głowy.
Co do więźby: kilka minut po pierwszym telefonie Radek odebrał drugi: "Dziś niestety nie damy rady, ponieważ w tartaku nie ma prądu. Cała wieś nie ma!" Więc na więźbę czekamy do jutra Mam nadzieję, że gość z tartaku nie zna się ze Sławetnym Edysi, bo gdyby tak było, to już dziś mogę się przygotować na jutrzejszą historyjkę, typu: "Właśnie do pana jechaliśmy, ale po drodze nawalił nam samochód". Odpukać w niemalowane drewno!!!