Zelawania fundamentów ciąg dalszy...
Wczoraj zalaliśmy do końca fundament. Dzień wcześniej panowie wykopali doły pod filary tarasowe. I wrzucili do nich zbrojenie przygotowane przez Tatę. Gięcie tego grubego drutu kosztowało chłopaków sporo wysiłku, co udało się uchwycić na fotkach.
Trud się opłacił, bo udało się "wyczarować" coś takiego:
W poniedziałkowy wieczór wszystko było gotowe - pozostawało tylko czekać na przyjazd betonu.
O godzinie 11:00 we wtorek przyjechały dwie gruchy z betonem i LIAZ wyposażony w pompę
Tym razem "operatorem" pompy był Brat mojego Męża, zadaniem Teściów było wyrównywanie betonu i ewentualne doszczelnianie szalunków.
Niestety - mimo wielu wsporników i szpunek, pomimo tego, że fundament najpierw był zalewany do połowy wysokości szalunku, a potem dopełniany - w kilku miejscach szpunki puściły. Mąż z teściem uratowali sytuację, szybko dosypując piach. Na szczęście szalunek nie pękł i wszystko zakończyło się dobrze - skończyło się na rozepchniętym szalunku przy tarasie - nasz murarz powiedział, że nie będzie to stanowiło przeszkody - taras wszystko zamaskuje. Oby... Niestety - nie starczyło betonu na zalanie zbrojenia pod filary tarasu - będą musiały trochę poczekać - zalejemy je z betoniarki.Nie zapomnieliśmy o monetach - niech sobie spokojnie leżą w kąciku naszego Lapiska Na końcówce zalewania popsuł się... LIAZ Pojazd musiał zostać na naszej działce na całą noc. Za parkingowe chciałam, żeby właściciel zostawił mi podkowę, którą "wyhaczyłam" na desce rozdzielczej auta. Niestety - nie chciał mi jej podarować - twierdził, że znalazł ją na jakiejś budowie i traktuje, jak talizman. Ale obiecał, że jak uda mu się zdobyć na targu staroci inną - to mi ją podrzuci. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa
Jutro przyjeżdża do nas hydraulik, którego zadaniem będzie rozciągnięcie kanalizacji. Przygotowujemy się do wylewania chudziaka Mam nadzieję, że tym razem pójdzie tak gładko, jak przy zalewaniu fundamentów w ziemi.